Sesja na Słowacji
Z sesjami poślubnymi często bywa tak, że jeśli nie wykona się ich od razu po ślubie, wciąż się je przekłada i przekłada, aż w końcu temat staje się przedawniony bo coś nowego stawia się na pierwszym miejscu i nagle suknia ślubna staje się delikatnie za ciasna. Tak też było w przypadku Asi i Kamila. Generalnie mamy delikatne ciarki wstydu gdy słyszymy sformułowanie sesja ciążowa, lub sesja brzuszkowa! Oczywiście nie mam teraz na myśli tego, że takich sesji nie lubimy. Lubimy, nawet bardzo! Przecież to abstrakcyjnie wyjątkowy czas, magiczny trochę, bo widzisz dwójkę, a jest trójka!
Ale chcielibyśmy jakoś ładne, jakoś z gracją wybrnąć i obejść tę nazwę, więc ma ktoś pomysł jak lepiej to ująć w słowa? Chętnie skorzystamy. Tak czy inaczej, my na razie zostajemy przy wersji sesja rodzinna (chętnie zmienimy to na coś bardziej trafnego), bo w końcu nie zapominajmy jeszcze o psiaku, to już pełnoprawna rodzina. Czasami mówi się, że cudze chwalicie swego nie znacie. My lubimy podróżować i to bardzo. Poznawać nowe kultury, zachowania, ale przede wszystkim krajobrazy, naturę i architekturę. Czasami zapominamy, że z Bielska jest tak niedaleko do Słowacji czy Czech, chyba zbyt rzadko z tego korzystamy. Tym razem jednak zabraliśmy się z Asią i Kamilem na krótką przejażdżkę, przeszukując wcześniej Google Maps. Trochę Polski, trochę Słowacji, trochę Polski, przypadkowa łódka, jezioro, zachód słońca, miła przejażdżka i rodzina dzików, czyli w skrócie sesja na Słowacji Asi i Kamila!
Zapraszamy do oglądania innych sesji poślubnych oraz śledzenia nas na Instagramie!